W najnowszym Wprost ciekawy artykuł o uczeniu dzieci przedsiębiorczości. Na razie do przeczytania w wersji papierowej, zajawkę można zobaczyć tutaj. Czy da się wychować milionera? Czy i jak uczyć dzieci przedsiębiorczości i praw ekonomii?
Artykuł odwołuje się, a jakże, do amerykańskiego programu Camp Millionaire. W Polsce tego typu programy dopiero startują. Jest w szkołach przedmiot przedsiębiorczość, ale to zwykle nudne lekcje, którymi dzieciaki się nie przejmują, bo każdy wie, że z poważnym przedmiotem to wiele wspólnego nie ma. Do rzadkości należą nauczyciele, którzy znają się na rzeczy - zwykle skończyli tylko podyplomowe studia uprawniające do uczenia drugiego przedmiotu, a o ekonomii pojęcie mają słabe. A już używanie takich pomocy jak gry ekonomiczne, symulacje giełdowe czy symulacja zakładania firmy to w większości szkół ciągle nie do pomyślenia. Tak na pewno nie należy uczyć. Więc jak?
W artykule pojawiają się przykłady młodych ludzi, którzy wyedukowali się ekonomicznie sami, sięgając po książki różnych ekonomicznych guru, takich jak Ferris czy Kiyosaki. O ile dorośli na pewno z tych książek skorzystają, o tyle wcale nie uważam, żeby to była idealna lektura dla trzynastolatka ( w takim wieku zafascynował się Kiyosakim jeden z bohaterów tekstu). To czas, kiedy człowiek jest niesamowicie podatny na wszelkiego typu bzdury, ma małą umiejętność wychwytywania manipulacji, nie umie krytycznie oceniać podanych informacji, za to bardzo potrzebuje prostych i wyjaśniających wszystko rozwiązań. Oczywiście, w tych książkach to dostanie. Tyle, że nie mając podstaw wiedzy ekonomicznej, niewiele dobrego z nich wyniesie. Łatwo mu natomiast będzie przyjąć książki jako prawdy objawione i receptę na życie. A tym na pewno nie są. Szczególnie, że są osadzone w dość konkretnym kontekście kulturowym, innym niż polska kultura, co też nie jest dla osób czytających bezkrytycznei łatwe do wychwycenia. Podsumowując: Kiyosaki zamiast podstaw ekonomii? Nigdy! Kiyosaki dla dzieci? Bardzo ostrożnie!
Inną formą edukacji są prowadzone przez banki i towarzystwa finansowe lekcje, warsztaty, gry dla dzieci. To już dla mnie zupełny absurd! Wystarczy chwilę pomyśleć, żeby zrozumieć, że żaden bank nie przekaże rzetelnej wiedzy o ekonomii. Z prostej przyczyny - w interesie banku jest wychowanie tą metodą konsumenta swoich usług. Konsumenta idealnego: przekonanego, że o ekonomii wie wiele, jest rozsądny i dzięki temu zawsze wybierze dobrą ofertę. Na takich warsztatach nie ma szans na pokazanie alternatyw. Czy przedstawiciele banku opowiedzą o tym, jakie są wady posiadania konta? Rozważą za i przeciw życia poza systemami bankowymi? Poruszą kwestię choćby pożyczek społecznościowych jak i alternatywnej ekonomii? Nigdy w życiu! Dla mnie to po prostu indoktrynacja pod przykrywką edukacji.
Więc jak uczyć dzieci o finansach? Myślę, że zachwycamy się ładnie nazwanymi programami edukacyjnymi, a zapominamy o najprostszych sprawach: zabawa w sklep, granie w monopol i inne gry tego typu, włączanie dziecka do dyskusji o domowym budżecie.
A wy uczycie dzieci o finansach? A jeśli maluchy w planach - myślicie w ogóle o tym? Macie jakieś plany związane z finansową edukacją dzieci? Zapraszam do dyskusji.
Gratki mirabelko! Też czytałem ten artykuł ale nie wpadło mi do głowy żeby o nim napisać ;)
OdpowiedzUsuńGeneralnie nie czytam Wprostu ale raz na ruski rok przeglądam gazetki w empiku. Ten artykuł był zdaje się wypisany na okładce.
Pierwsze moje odczucie po przeczytaniu artykułu? Z trudem powstrzymałem się od szczerego roześmiania na cały empik :D Wypowiedzi cytowanych dzieci, a zwłaszcza mantra zamiast wierszyka :), podziałały na mnie rozbrajająco.
Idea szczytna ale wykonanie niezbyt... Chyba mam na ten temat podobne zdanie jak ty.
Co ciekawe Kiyosaki reklamuje się również jako autor dla dzieci i sprzedaje swoją grę cashflow oraz książki także z myślą o indoktrynizowaniu dzieci.
Wielu rodziców niestety samemu nie zna się zbytnio na finansach osobistych itd więc nie mają czego przekazać swoim dzieciom, a inni nie mają na to czasu więc szukają substytutów w postaci campów lub Kiyosakiego.
A lekcje przedsiębiorczości w polskich szkołach jest to totalna porażka, miałem okazję zaliczać ten przedmiot. Zajęcia sprowadziły się do wkucia fragmentów kodeksu pracy na pamięć (jest to ważne zagadnienie, ale chyba realizacja niezbyt) oraz kilku innych ustaw, wysłuchiwania dowcipów prowadzącego przedmiot nauczyciela, marnowania dwóch godzin w tygodniu, trójką na świadectwo (bardzo dobra ocena, najlepsza z możliwych) i zniechęceniem większości uczniów do przedsiębiorczości, ekonomii itd. Podobnie było też z Wosem i kilkoma innymi michałkowymi przedmiotami.
A się rozpisałem :) Pozdrawiam i miłej nocy Ci życzę.
Sorry za koment pod komentem, ale teraz coś zauważyłem. Zmień strefę czasową na naszą w ustawieniach Bloggera. Mój komentarz był pisany o 1-szej w nocy a nie o 16-tej.
OdpowiedzUsuńDzięki za uwagi. Już zmieniłam strefę czasową.
OdpowiedzUsuńJa też sięgnęłam po Wprost ze względu na temat na okładce, akurat dobra gazeta, żeby przejrzeć w kawiarni przy okazji:)
Nie pożyczać i nie brać kredytów, tylko oszczędzać i inwestować.
OdpowiedzUsuńŚwietny i bardzo wartościowy wpis.
OdpowiedzUsuń